poniedziałek, 12 grudnia 2011

ciężko

W przeciwieństwie do tego, co mówi zegar na stronie, oscyluję w godzinach porannych.

Nie znalazłem dzisiaj ani jednego dobrego powodu, żeby wstawać. Jakoś tak paskudnie zatarły się w mojej duszy wszelkie granice między jednostkowym smutkiem związanym z byciem rzuconym, a bólem świata. Ten pierwszy szczegół wydawał się jakby być źródłem wszelkich niepowodzeń, tłumacząc chujowy ogół. Później zrozumiałem czym się różnią łzy od wieprzy. Znienawidzona metafora znalazła realny odpowiednik przy porannej toalecie. Na mojej twarzy pojawiły się, niby że ze smutku małe perełki. Z braku tostów, popłakałem się nad mlekiem.

Ale jestem. Chyba wygrał we mnie zniesławiony pęd życiowy. Już całkiem chciałbym się uśmiechnąć, ale wiem, że na horyzoncie nie bardzo jest do czego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz