wtorek, 26 lipca 2022

Witek

Wszystko było kiedyś

Frytki

*Jedząc w McDonald’s, nakładał keczup na poszczególne frytki bezpośrednio z plastikowego opakowania.

**Wracaliśmy samochodem z OFFa. Zaczęliśmy myśleć o jedzeniu. Ktoś zaproponował McDonald’s, co spotkało się ze sprzeciwem wegetarian (w tym mnie). Zasugerował, że przecież możemy jeść frytki.

 

Gry

*Miałem go za bezwzględnego gracza. Jak powszechnie wiadomo, prawie zawsze ogrywał gości, których zapraszał na granie. Któregoś razu wykonałem bardzo agresywne posunięcie, które ostatecznie doprowadziła mnie do wygranej. Było zupełnie w granicach zasad, tylko nieco niemiłe wobec innych graczy. Z wyrzutem spytał, czy naprawdę chcę to zrobić, bo nie o to chodzi w tej grze. Powiedziałem, że tak, że mi chodzi o wygraną. Do końca wieczora był widocznie urażony.

**Czasami nie chciało mi się chodzić do niego na gry. Brakowało mi przy nich rozmów niezwiązanych z rozgrywką. Poskarżyłem się kiedyś na to Z, która mu to przekazała. Zaprosił nas niedługo później na obiad.

***No ogólnie chyba nigdy za bardzo mi się nie chciało grać w gry z nikim innym niż on.

 

Herbata

Pewnego razu, gdy przyszedłem coś od niego pożyczyć, spotkałem go malującego sufit w przedpokoju. Poprosili go o to rodzice po tym, jak oblał rzeczony sufit herbatą.

 

Kanapka

*”Nie chcę kupować kanapki z Subwaya, bo mogę sobie zrobić taką samą w domu.”

 

Księżyc

*Byłem z kilkoma osobami na koncercie Księżyca. Po koncercie wspomniałem, że mówił, że jedna z pań z zespołu uczyła go angielskiego w Batorym. G się obruszyła, że ohoho, to właśnie taka typowa informacja na temat dorastania w Warszawskim liceum. Następnego dnia dowiedziałem się, że nie żyje.

 

Muzyka

*Pierwszą piosenkę, którą pamiętam, że puścił w moim towarzystwie była EPka „Rawwar” Gang Gang Dance. Było to u M, na kilkanaście dni przed śmiercią kapitana Beefhearta.

**Niedługo później puścił „Hounds of love” na imprezce u K. Nie pasowało mi to do niego, ale od tamtej pory żadne jego wybory muzyczne mnie nie zaskakiwały. (Tego lata ktoś za oknem puszcza „hounds of love” na cały regulator.)

***Jako nastolatek stworzył kilka składanek CD, nazwanych kolorami, po różnych wersjach Pokemon. Wydaje mi się, że kiedyś pozwolił mi je zgrać na starego kompa. Mam nadzieję je kiedyś odkopać.

 

Narkotyki

*Chciał kupić narkotyki, więc poszliśmy na przyjęcie, na którym ktoś je miał. Poznałem tam H, bo to było w jego domu. Wyszliśmy po niespełna godzinie. Dopiero sporo później zorientowałem się, że byli tam głównie ludzie, z którymi on się blisko trzymał.

**Kupowałem mu kiedyś narkotyki. Spóźniłem się z tego powodu na kolokwium i musiałem je potem poprawiać.

***Kupowałem kiedyś narkotyki od chłopaka, z którym się pokłócił, bo uznał, że tamten go oszukuje. Tamten chodził do gimnazjum z moim kolegą z podstawówki.

 

Proszek mango

*Podczas krótkiej rezydencji na Białołęce zaprosił nas na obiad. Zrobił pyszne danie w stylu curry, niestety z mleczkiem kokosowym, którego staram się unikać. Tajnym składnikiem było kwaśne sproszkowane mango, po które specjalnie pojechał do specjalistycznego sklepu. Chciał nam oddać resztę opakowania, bo nie był pewny, czy będzie miał sporo okazji do użycia go w przyszłości.

 

Przyjęcia

*Absolutnie zawsze zgłaszał się do pomocy w przygotowywaniu przyjęć.

**Prawie zawsze wychodził z nich zdecydowanie za wcześnie.

 

Rower

*Nie umiał (chciał? mógł?) jeździć na rowerze.


autorka zdjecia: ZJ

Słowa

*Słowo „rowerowe” zawiera dwukrotne powtórzenie sylaby „rowe.”

**Bo „doktor” to tytuł naukowy, a „doktór” to lekarz.

***Bardzo lubił Halę Wola. Chyba dlatego, że jej nazwa rzekomo się rymuje.

 

Spacer

*W liceum obaj późno się kładliśmy spać i wiedzieliśmy to o sobie nawzajem. Pewnego razu napisał do mnie o pierwszej w nocy, czy nie chciałbym się spotkać. Odmówiłem, bo byłem zmęczony. Napisał „proszę.” Zgodziłem się i było bardzo fajnie. Pamiętam tylko jeden inny przypadek w moim życiu, gdy ktoś mnie poprosił, żebym coś zrobił, pomimo deklaracji, że nie chcę. Też było fajnie.

 

Świnki Morskie (a.k.a kawie)

*Zorganizował kiedyś przyjęcie in memoriam swojej świnki, Tosi Prosi. Punktem kulminacyjnym – planowanym oryginalnie na północ, a odbywającym się w końcu około drugiej w nocy – było przywrócenie Tosi Prosi do życia. Polegało na spożyciu placka mięsnego sporządzonego przez niego, będącego raczej górą ciasta wypchaną pięcioma rodzajami mięsa.

**Ostatni raz mieliśmy się zobaczyć w zeszłe wakacje. Odwołał na 20 minut przed umówioną wizytą, mówiąc, że musi sprzedać klatkę dla świnki morskiej.