wtorek, 31 maja 2011

zjedzcie mnie

Ogólnie rzecz ujmując, Tomasz zazwyczaj jest zadowolony ze swojego istnienia. Wypracował on szereg zachowań, wypowiedzi, które pozwalały mu się czuć atrakcyjnym społecznie. Bajerował kolejnych wrażliwców, tekstami, które uważał za wartościowe. Wyraz 'bajerował' nie oddaje jednak prawdy. Gdyby bajerował, zyskałby sobie przychylność oraz zaspokoił potrzebę bycia podziwianym. A tymczasem Tomasz nie zdołał osiągnąć, a na pewno nie utrzymać bliskości z innym człowiekiem. Jeśli żyjecie w jego pobliżu, możecie być więcej niż pewni, że padliście ofiarami ostrza jego krytyki. Tak w gruncie rzeczy to Tomasz chciałby być dobry, ale jest człowiekiem, a człowiek z natury dobrym nie jest. Ale się stara.

wtorek, 24 maja 2011

błędne koło

Istnieje taki obszar, gdzieś na granicy zmęczenia, że czuję fizyczną bliskość końca mojej osoby. Wtedy dopiero staję w obliczu nicości. Z całych sił walczę ze snem o moją świadomość, a w zasadzie to o jej ciągłość toczy się bój. Za te kilka godzin wyparują wszystkie wielkie motywacje, powstałe na skutek doznania przedsionku niebytu. Ustępują one miejsca ciału, którego wszelkie starania skupiają się na ponownym porządkowaniu świadomości. Nie zawsze to się udaje, a nawet jeśli, pozostaje kwestia płodności mojej jaźni. Na chwilę obecną, życie jawi mi się jako seria wariacji na temat jednego tematu, aniżeli droga naprzód.

Jak to zmienić? I czy w ogóle warto? Wydaje mi się, że na potrzeby wirtualnej części mojej osoby - jak najbardziej!




I oto wprowadzam nowy element, obecny od teraz w każdym nadchodzącym wpisie, a mianowicie PODSUMOWANIE połączone z przedstawieniem myśli przewodniej, ażeby nikt się nie czuł zagubiony, a ja niezrozumiały.

Chodzi o to, że im później w ciągu dnia tym więcej myśli no i jak się budzę rano to w sumie wszystko się zaczyna od nowa.

wtorek, 10 maja 2011

nie wiem czy tego potrzebuję

Naiwnie wierzyłem, że upadek będzie kontrolowany. Teraz nie mam siły na ciekawe metafory oraz niesztampowe środki literackie. Bić ze mnie będzie to, co we mnie włożyli. Niechęć wobec samego siebie z czasem podbiła każdą pojedynczą część mojego jestestwa. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie wady, której bym komuś nie wytknął, a sam się w odpowiednim czasie nią nie wykazał. Co więcej, piętno tych czynów obecne będzie we mnie już do końca mojego fizycznego, a kto wie, czy nie metafizycznego istnienia. Wolę wierzyć w to drugie.

Od dawna postulowałem teorię, iż to nasze wady nas uczłowieczają. Do dzisiaj się zgadzam. Jednak dopiero teraz udało mi się po raz pierwszy poczuć źle z moim człowieczeństwem, ujrzeć je w kategoriach negatywnych. Czyżby iluminacja? To prawda większym przyjacielem czy Platon? Bo na chwilę obecną z prawdą mi nie po drodze.

sobota, 7 maja 2011

pomocy szukam

Mimo licznych utrudnień, osobistych upadków, doszedłem do ściany. Osiągnąłem dobre relacje z ludźmi. Choć uczciwiej będzie powiedzieć, że to ludzie obdarzyli mnie swoją życzliwością. Teraz moment zaskoczenia: nie jest to fajne. Dosyć irytujący to stan, gdyż sam w sobie nic nie daje, a jednak podświadomie zabiegamy o jego utrzymanie. Przez pierwsze kilka zdań tego posta borykałem się z poczuciem ich słabości. Jakkolwiek niski poziom by sobą reprezentowały, oddają mój obecny stan, a zatem spełniają naturę tego bloga. Widziałem dzisiaj fragment dokumentu o pionierach skateboarding'u. To jest ten specyficzny typ ludzi, którzy nieustannie nawiązywali do pięknej przeszłości, której nikt nie pamięta, zrzucając to na fakt komercjalizacji ich stylu bycia. Pierwotnie pełen byłem podziwu, dla tego jedynego faceta, który stwierdził, że skoro to lubi - dlaczego nie brać za to pieniędzy. Jednak chwilę później przypomniały mi się moje wątpliwości odnośnie tego czy wstawić tutaj reklamy. Do tej pory nie wiem czy nie zrobiłem tego, bo faktycznie uważam, że zepsuje to przyjemność z pisania czy nie chcę być uważany za sprzedawczyka. Nie zmienia to jednak faktu, że empirycznie mogę stwierdzić, iż sympatia innych ludzi sama z siebie narzuca potrzebę naginania się do ich potrzeb, co w ostateczności prowadzi do rozdarcia podmiotu lirycznego. Dlatego tak niezwykle imponują mi ludzie, którzy potrafili klasycznie pierdolić zdanie innych.