środa, 23 stycznia 2013

Mowa okolicznościowa

Nie byłby patos patosem, gdybym nie miał do niego słabości. Kończę 20 lat i czuję, że to dobra linia demarkacyjna. Ostatni rok stanowił niezłe podsumowanie w kontekście całego życia. Świat wreszcie stracił potrzebę bycia zagadkowym i nieustannie objawiał przede mną swój ogrom. Wyszło na jaw, że kultura jest tylko marginalną jego składową. To ważne, bo złudnie gloryfikuje człowieka. Nowe, nieodkryte źródła nicości. Pomysłów za mało, by tworzyć rzeczy wielkie. Moje płucka za małe na takie ilości papierosów. Mój zapał za mały na sportową sylwetkę. Moja głowa za mała na wielkie uniwersytety. Moja wiara zbyt mała, by nie zgubić się wśród cząstek elementarnych. Moja małość za mała, by być prawdziwie pokornym. W końcu moje słowa za małe, by być wypowiedzianymi. Ale to właśnie ludzie, którzy ich nie wysłuchają nieustannie pozwalali żyć mi w przekonaniu, że jestem duży, że znaczę. Dobrze mieć takich ludzi. Ktoś się za oknem wysikał na drzewo. A mój patos to drzewo, podobnie jak człowiek to drzewo, tyle tylko, że odwrócone. Dziękuję mu za to. Słucham sobie tej płyty i czas zatacza koło. Bezpieczeństwo. Bezsenność.