czwartek, 19 stycznia 2012

Samotność

Dzisiaj miał być taki ładny dzień wśród ludzi. A ja jak zwykle się spóźnię. Wszędzie. Natknąłem się przypadkiem na rachunek telefoniczny mojej rodziny i uderzyło mnie marne 60 minut w pakiecie mojej babci w porównaniu do rozpasanej oferty, jaką zapewniają mi co miesiąc rodzice. Wystarcza to tylko na najpotrzebniejsze sprawy organizacyjne, a i tak babcia nie wykorzystuje wszystkiego. To strasznie przykre, jak jesteśmy ograniczeni przez nasze jednostkowe bytowanie. Hedonizm nie jest dla mnie. Chciałbym się budzić w małym mieszkanku ze świadomością tego, że jestem wśród bliskich mi ludzi. Nic innego nie ma sensu. Niby o tym wiem, a i tak szukam. I od razu uświadomiłem sobie, jak wiele osób tego dnia cierpi smutek i brak kogoś. Wziąłbym do serca cały świat, ale nie bardzo wiem jak. Pozostają deklaracje. Chcę być zawsze w okolicy. A jednocześnie Europa ciągnie. Sztorm.

wtorek, 17 stycznia 2012

Wywiązuję się z zobowiązań

I nie ja jeden! Życie jest ładne, ale tylko dopóki nie założę rodziny. Ale jak zrobię to zbyt późno to chyba będzie jeszcze gorzej. Chodzi o to, że na razie mam o czym marzyć, moja świadomość obfituje w ładne rzeczy, które, o dziwo, zdają się być wykonalne. Nawet perspektywa szkolnych zobowiązań-matury-przyszłości wydaje się blednąć przy tym co osiągam. Tak trochę krążę wokół tematu, a w sumie nie szkodzi mi przyznać, że śmieszne rzeczy się mnie imają, przyjacioły dają radę, a i uczucie przeżywa drugą młodość. FERIE GÓRĄ!!!111!''


czwartek, 5 stycznia 2012

samotność

Kurcze, żyję w podłym przekonaniu, że nikomu nie mogę w pełni zaufać. Zawsze ta okropna bariera przed zwróceniem się o pomoc do drugiego człowieka, coby nie obciążać go nadmiernie. Owszem, zdarzają się momenty bliskości, gdy czuję komfort, mogąc położyć moje emocje na czyjejś szali, ale chyba nie zdarzyło mi się z tego skorzystać. Pierdolony stoik. Tak mnie kiedyś nazwano. Trafna analiza, acz na ile dogłębna. Bo jednak staram się ponad wszystko emocji nie lekceważyć. To naprawdę okropna wizja, że w dłuższym poznaniu okazuję się beznadziejny. A w krótszej znajomości zaufanie nie zdąży się zrodzić. Ciężkie życie. W sumie zabawne, gorzej, że sporo ludzi faktycznie cierpi z powodu mojej niemożności pogodzenia pragnienia wielkości, sentymentalizmu i problemów będących współczesnym odpowiednikiem mieszczaństwa.

Ej tak w ogóle, wyjaśnię trochę, czemu piszę to wszystko. Jest trochę egoistycznie, trochę idealistycznie. Po pierwsze, chciałbym być choć cząstkowo zrozumiany. I przez otoczenie, ale też przez samego siebie. Formułując myśli w słowa i poddając je pod sąd innych, nadaję im większej mocy. Regularności pewnie też. Kiedy wyrażam życzenie, można mieć pewność, że później się z niego rozliczam. Poza tym, jakkolwiek nudnym i monotonnym bym nie był, mam siebie trochę za popierdolca. Mimo to, reprezentuję dosyć klasyczne wartości. Mam dlatego nadzieję, że w jakiś sposób moje uzewnętrznienia powiększają spektrum świadomości o tym, w jakie stany myślowe popadają współistniejący. No i przede wszystkim chyba - nie mam z kim pogadać. I to mocno z mojej woli. Kwestię ludzi wyjaśniłem powyżej. Na wiarę w Boga, wstyd się przyznać, nie starcza mi sił. Ale zawsze jest to nieokreślone kiedyś, gdy będę spijał owoc moich ambicji, bądź przynajmniej popadnę w niszczący, acz radosny niebyt. Ale na pociechę powiem, że zawsze pozostaje to kojące zmęczeni i tego będę się trzymał - oddaję się Morfeuszowi w objęcia.