niedziela, 12 października 2014

Doba

Na kilka dobrych dni ranki dosłownie zniknęły z mojego życia. Wczesne wstawanie po prostu nijak się miało do rozstrzygania kwestii tak zasadniczych jak estetyczny status gier wideo czy, że jeden aksjomat teorii mnogości nie przepada za drugim. Lubię się uczyć. Wyznałem to nie tak dawno osobie, której zawdzięczam tyleż międzyludzkiego obycia, co i przykrości w okresie szkoły podstawowej. W owym czasie nie miałem pojęcia, że mam do czynienia z przyszłym lekarzem. "Widzisz Tomek, ja na przykład nie znoszę się uczyć. Ty rozstrzygasz kwestie podstawowe, ja będę rozstrzygał kwestie ostateczne".
Wieczorami zdarza się poruszenie, znam tylu wspaniałych ludzi. Chce im się. Zupełnie znienacka odnajduję siebie prowadzącego długie rozmowy na tematy polityczne. Zgadzamy się co do diagnozy problemu. Jest wola poświęceń, wszyscy szukają kompromisu, każdy chce dobrze. Dobrze!
Dzisiaj plan gry trochę inny, zostałem wezwany na wczesną rozmowę na skajpie. Ostatecznie nie było mi dane zmrużyć oka na dłużej niż 3 godziny - zmienianie cyklu dobowego jest przecież trudniejsze niż naprawianie samochodu. Czy zdziwiłem się, że moja interlokutorka się nie stawiła? Niekoniecznie. Już jakiś czas temu zdałem sobie sprawę, że zależy mi zdecydowanie bardziej niż wszystkim naokoło. Nie było więc we mnie złości. Zagotowałem wodę, zalałem nią kawę i wyszedłem na taras. Że słońce jest ładniejsze kiedy wstaje niż gdy zachodzi - na to już dawno się zgodziliśmy. A w parczku pod akademikiem ubrany na sportowo mężczyzna w średnim wieku kopie piłkę z dziećmi. Zgasiłem papierosa, klasnąłem w ręce (naprawdę to zrobiłem) i szepnąłem "do roboty". Mogłem nie szeptać, w niedzielne poranki  doba wszystkich studentów wyjątkowo pokrywa się z moją - w całym budynku nie dało się dostrzec śladu życia.
Zębów nie myję już dziesięć razy dziennie, żeby to zrobić muszę się udać po schodkach na piętro. Wtedy jednak była najwyższa na to pora. Przez kwadratowe okienko obserwowałem tatę próbującego kopnąć piłkę jak najwyżej. Dzieci nie mogę już nigdzie dostrzec. W pewnym momencie o dzieciach po prostu przestało się mówić.

poniedziałek, 8 września 2014

Buzia

Podniósł wzrok, zakreślił nim półkole, przysnął, zakreślił drugie – tym razem od lewej do prawej. Przelotny kontakt wzrokowy, zupełnie bez treści. Pech chciał, że z Hiszpanką, która wygląda jakby chłopcy się za nią oglądali, co pewnie zresztą chętnie czynią. Nie chce, żeby posądzano go o oglądanie się za dziewczynami. Nie chce, żeby dziewczyny posądzały go o oglądanie się za nimi. Przede wszystkim w końcu nie chce sam siebie o oglądanie się za dziewczynami posądzać. Twarz ludzka po raz kolejny przyszła z pomocą. Nieodkryta dotąd różnorodność kresek, cieńszych i grubszych, zaspokoiła głód poznawczy. Dotychczas istniały tylko dwa stany – norma i jej dopełnienie w postaci niezbyt estetycznego przerostu. Dzisiaj przerost wzbudza sympatię, norma zaś zgubiła się gdzieś w nieskończenie gęstym spektrum możliwości. Może norma to on; jakkolwiek nie grzałby mnie ni ziębił, bez dwóch zdań ma najładniejsze – smużki solidnego pędzla, jeszcze niewprawną, acz niezaprzeczalnie lekką ręką pociągnięte.

Dziewczyny są takie obrzydliwe z tymi wymuskanymi brwiami.

sobota, 10 maja 2014

Nie popłaczę sobie

Co do niewielu kwestii jestem tak przekonany, jak do klasycznej koncepcji definicji. Arystoteles wszystko elegancko wymyślił: szukamy najbliższego rodzaju, a następnie wskazujemy różnicę gatunkową. Dla zwierzątek  działa po dziś dzień, biologowi to zresztą oceniać, nie mnie. Grzechy są jak zwierzątka, raz przyjętych moralna osoba co do zasady nie porzuca. Odpowiedzialność: żeby ją wziąć wypada rozumieć zobowiązanie. A moje ego zaczęło rodzić nowe grzechy, teraz jestem pewien, utwierdził mnie w tym Stagiryta.
Rodzaj: grzech - nie zawsze możliwy do przewidzenia, ale z momentem zajścia odciska niepomijalne piętno w sferze sumienia;
Gatunek: nowy - wzbudza obrzydzenie sobą tak wielkie, że nie czuję się godzien ani smutku ani wytworów smutku innych osób;
Tyle w sferze faktów, reszta to spekulacja. Czy nie zbieram właśnie plonów bezprawnego zapożyczania z tego niezaistniałego ja, którym za wszelką cenę nie chciałem się stać? 

My to się chyba stuprocentowo mijamy w gustach. Co masz na myśli? Zawsze jak Ci powiem, że nie znoszę jakiejś książki, to się okazuje, że to jeden z twoich ulubionych autorów. Naprawdę, ale z czym tak było?
(...)
A Ty czemu taki zdyszany? Biegałem po lesie. Zgubiłem się, zaczęło padać, więc nikogo nie było w tym lesie, zacząłem się bać, kiedy trzeci raz mijałem to samo bajoro. Ale wrzuciłem sobie muzę na słuchawki i było fantastycznie, trochę się tylko niepokoiłem, że zaczniecie mnie szukać, jeśli nie zdążę na obiad, nie byłem w stanie wyjaśnić chłopakom, że idę pobiegać. Ty to zawsze szukasz takich ekstremalnych wrażeń.
(...)
W sumie jesteś trochę jak mój brat. Filozof czy szaman? Starszy, filozof. On zawsze szuka ekscytacji, strasznie boi się nudy. Bardzo często zadaje prowokacyjne pytania, żeby namieszać w dyskusji. Bardzo to lubię, to ciekawy gość. Ale czasami potrafi być w tym strasznie męczący. Zadaje serię pytań, żeby wyciągnąć ze mnie coś nietypowego, a ja coraz bardziej się na niego złoszczę. Mam wrażenie, że postrzega mnie jako mniej wartościowego człowieka.

środa, 7 maja 2014

człowiek

Spadła na mnie gwiazda
prawdziwa
niegdyś gwiazda
bez miejsca na moją
dziecinną po ojcu
naiwność
dzisiaj cierpi z nie mniejszym urokiem

upajam się chwilą
jedną z wielu tego dnia
pięknych osób chwilą
kolorów dobranych butów
wytartych
w bólu odeszła fizycznym jak przyszła
spojrzałem

Trochę tak
jak w tęsknocie matki
z dziećmi w dym mojego
papierosa wjeżdżają wózkami
wspominać
TE CZASY
kiedy w nie wierzyłem
i zobaczyłem
pupę wydatną jak nigdy

i czy to moje oczy czy
jak w japonskim komiksie
szczuplutkie nóżki
już nigdy nie będą takie
liczby nie kłamią:
budujesz gmach
podziel proces na nieskończoną liczbę kroków

sobota, 4 stycznia 2014

Prysznic

Jeszcze z miesiąc temu, w tej samej wannie
stałem bez majtek i kołysałem się
na falach ciepła
wody, z nad głowy
i myślałem, że kochać kogoś
komu nie podoba się
zachód słońca w górach
i pomarańcz ręcznika
to przejebane
zamknąłem oczy i wysunąłem stopę
i ruszałem biodrem
i całym ciałem
i nie podobało mi się to wszystko

Dzisiaj
wziąłem pół cytryny
wylałem ją sobie na głowę
i spytałem siostry czy ładnie pachnę
"ja nic nie czuję"
a ja jestem zdrowszy niż kiedykolwiek
zmyłem cytrusa z włosów miękkich
jak nigdy
poczułem, że boję się starości i śmiertelności