Spaliłem papierosa. Jak skończyłem, ani nie chciałem kolejnego, ani nie spieszyło mi się, żeby pozbyć się wszelkich konsekwencji z tym związanych. Rozejrzałem się spokojnie po pokoju i wsłuchałem się w muzykę, w którą wsłuchuję się już od dobrych kilku godzin. Jakiś kretyn z dredami chodzi gdzieś po świecie w koszulce "J Dilla changed my life". Ze względu na świeżo nabytą niechęć do kretynów z dredami nie chce mi się wierzyć, że może przynajmniej zamiłowanie do tego artysty jest nam wspólne. Nie umiem też zacząć myśleć o nim inaczej niż jako o kretynie z dredami. To co przeżywam jest silnie subiektywne i egoistyczne. Rozglądam się po pokoju. Po raz pierwszy poczułem, że każdy jego element jest na swój sposób fajny. Podobnie jak widok za oknem, ale to już wiedziałem.
Ale jestem też daleki od obojętności. Dziś do serca wezmę cały świat. Gdyby wszyscy się na mnie nie obrażali, to chętnie bym pogadał z każdą duszą. Napiłem się wody i usiadłem do pisania. Wszystko odbyło się stuprocentowo naturalnie. Skopię dobre wrażenie puentą, ale teraz naprawdę mam to w dupie. Wiem, co chcę powiedzieć. Po prostu bardzo miła jest świadomość, że można wejść w taki stan za pomocą czegoś co stworzył człowiek, nie pomagając sobie przy tym jakimikolwiek środkami wpływającymi na świadomość. Dobrze mi ze swoją świadomością. Nie chcę mi się spać, bo jutro wcale nie obiecuje więcej. Nie, jutro będzie super. Ale na pewno inaczej!