Podniósł wzrok, zakreślił nim
półkole, przysnął, zakreślił drugie – tym razem od lewej do prawej. Przelotny
kontakt wzrokowy, zupełnie bez treści. Pech chciał, że z Hiszpanką, która
wygląda jakby chłopcy się za nią oglądali, co pewnie zresztą chętnie czynią. Nie chce,
żeby posądzano go o oglądanie się za dziewczynami. Nie chce, żeby dziewczyny
posądzały go o oglądanie się za nimi. Przede wszystkim w końcu nie chce
sam siebie o oglądanie się za dziewczynami posądzać. Twarz ludzka po raz
kolejny przyszła z pomocą. Nieodkryta dotąd różnorodność kresek, cieńszych i grubszych, zaspokoiła głód poznawczy. Dotychczas istniały tylko dwa stany –
norma i jej dopełnienie w postaci niezbyt estetycznego przerostu. Dzisiaj
przerost wzbudza sympatię, norma zaś zgubiła się gdzieś w nieskończenie gęstym
spektrum możliwości. Może norma to on; jakkolwiek nie grzałby mnie ni ziębił, bez
dwóch zdań ma najładniejsze – smużki solidnego pędzla, jeszcze niewprawną, acz niezaprzeczalnie
lekką ręką pociągnięte.
Dziewczyny są takie obrzydliwe z tymi wymuskanymi brwiami.