sobota, 7 lipca 2012

miałem sen

Wszedłem do mieszkania pełnego belek pionowych i poziomych, dzielących je na mniej lub bardziej regularne graniastosłupy. Na tyle duże, by nie móc o przestrzeni powiedzieć, że była klaustrofobiczna, jednak na tyle małe, by skutecznie krępować me ruchy. Podświadomie wiedziałem, że mieszkanie jest moje, toteż zdziwiłem się widząc sławomira sierakowskiego siedzącego w jednym z graniastosłupów, na plastikowym, choć wygodnym, krześle tuż obok lodówki. Sama jego obecność postawiła mnie w stan gotowości, jednak interakcję ograniczyłem wyłącznie do obserwacji. Wtedy przypomniałem sobie, że paliłem marihuanę, ale nie z W., bo nikt nie umiał skręcić porządnie blanta.

Moje ciało zaczęło powoli lgnąć do ziemi, jednak na tyle powoli, by zorientować się, że poza SS, krzesłem i lodówką, gigantyczny ten pokój jest w miarę regularnie umeblowany, a pośród mebli moi bliżej niezidentyfikowani znajomi, chyba tylko K. poznałem. Pewnie dlatego, że ostatnio spędziliśmy ze sobą tyle czasu. I to właśnie chyba on oznajmił mi, że słonie faktycznie są tu w liczbie trzech. Spojrzałem w kąt pokoju i dojrzałem dwa słonie, natychmiastowo zorientowawszy się, że czarnego brak. Wtedy byłem już przy podłodze. Wybornie się złożyło, bowiem mogłem od razu sprawdzić czy go nie ma zarówno pod lodówką, jak i pod krzesłem krytyka. Blondyn uznał całe zamieszanie za najlepszą okazję, by wziąć sobie piwo z lodówki, choć nie był przy tym wcale zażenowany. Trochę pożałowałem, że na wejściu odłamałem filtr ze zgniecionego papierosa, żeby wyglądać na człowieka, który zna się na rzeczy. Olałem typa.

Wspiąłem się z pomocą belek do pozycji pionu tak, jak sobie wyobrażam, że zrobiłby to stary wąż. Skierowałem ostatnie spojrzenie w kierunku słoni, by przenieść się do drugiego pokoju. Drugi pokój byłby sypialnią z bajki, gdyby nie niezwykle niski sufit. Siedziało w nim dwóch Aleksandrów, obaj z mojej byłej klasy. Jeden śmiał się, że drugi kupił kokainę, drugi natomiast nieporadnie próbował efektywnie wciągać biały proszek z odmętów pościeli wyściełającej cały, dużo mniejszy niż poprzedni, pokój. Okna zastępowały ściany, co pozwoliło mi ucieszyć się, że znajdujemy się na drzewie, a w najgorszym wypadku wśród konarów drzew. Trzy razy spytałem czy serio, jednak bez gwałtowności, bo taka nie przystaje po marihuanie, nie wiem czy w ogóle jest możliwa. Trzy razy otrzymałem pozytywną odpowiedź pełną tego charakterystycznego śmiechu będącego wyrazem raczej entuzjazmu względem zaskakującego zachowania drugiego niż faktycznego ubawienia. Mimo to nie wierzyłem, z największym wysiłkiem wgramoliłem się do pokoju, by zwęszyć w proszku kwiatową nutę. Powiedziałem, że się zjarałem, ale nikogo to nie obchodziło.

Powiedziałem, że utknąłem, zaczęli mnie wciągać, aż do momentu, gdy zza okna wychynęła niespecjalnie piękna dziewczęca dłoń trzymająca osobliwy przedmiot. Nim zorientowałem się w sytuacji, W. wyrzucił dłoń wraz z niezidentyfikowanym przedmiotem za okno i powiedział, żeby spierdalała. Uśmiałem się, na co D. powiedział: "Typowa reakcja". Ale nie mówił o narkotykach, bo chyba mnie wkręcali a poza tym W. sobie z proszkiem ostatecznie nie poradził. Gdy myśli osiadły gdzieś w mózgu dojrzałem przedmiot w miejscu, gdzie pojawiła się ręka. W. chciał ją wyrzucić tak samo, jak zrobił to przed chwilą, jednak złapałem go za nadgarstek i powiedziałem, że tak się nie robi. Po chwili perswazji mogłem się przyjrzeć przedmiotowi. Była to tandenta ceramiczna figurka przedstawiająca dziewczynkę ze sporymi, acz bez groteski, oczyma przytulającą się ufnie do równie ufnego smoczątka. Smoczątko siedziało jak człowiek, było niewiele większe od dziewczynki, a całość przywiodła mi na myśl delfina, którego kupiłem kiedyś nieironicznie mojemu tacie, jako pamiątkę z Zakopanego.

-------

Cholera, lubię moją świadomość. Dużo czytelnych symboli, nawiązań do ostatnich doświadczeń czy też, zwyczajowo, osobisty morał. Dodatkowo pierwszy raz byłem świadom używania w trakcie snu. Fajne.

G'woli szczerości - sen zaczynał się dosyć nietypowym doświadczeniem erotycznym z bardzo odległą znajomą, trochę się krępuję to opisywać, może przez sztuczną wstydliwość, a może przez przekonanie o braku interesujących elementów tam. Gładka skóra, nagie plecy, tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz