piątek, 1 czerwca 2012

napoje

Piję jogurt i colę i wodę z sokiem i herbatę. Tak samo źle się czuję pijąc piwo za piwem za piwem i popijając jackiem danielsem. Naprawdę nie ma różnicy. Chociaż jest - wczoraj się śmiałem, bo było obiektywnie śmiesznie. Przynajmniej pada deszcz - to pobudza wyobraźnię, ale tylko na chwilę. Do tego fatalnego moment, gdy mój umysł traci zainteresowanie tym, jak należy palić, żeby wyglądać jak Marcello ze słodkiego życia, na rzecz problemu w jakiś sposób już uniwersalnego dla mnie.

To straszne, że nie pamiętam już pięknych chwil, w których, jeśli w ogóle w czymkolwiek, dopatrywać się należy źródeł mojego przywiązania. Całe moje życie to, zależnie od nastroju, ostatni miesiąc, 3 dni, poranek.

Najpierw mówili, że głupia, że za dobry byłem, że będą lepsze. Im więcej mówili, tym było mi lżej. Teraz już w ogóle nie jest mi lekko, nie chcę tego słuchać, to nie jest czarno-białe. Zresztą i tak przestali. Jestem zbyt słodkim życiem, żeby ze mną o tym rozmawiać.

Uniwersalnego dlatego, że każdą pojedynczą sytuację odnoszę do zdarzeń zeszłego poniedziałku. Nie mam już wyrzutów przychodzić pijanym do domu - w końcu zostałem zostawiony. Jestem złym człowiekiem, bo zostałem zostawiony. Nie chce mi się ruszać z miejsca, w którym mogę leżeć - bo zostałem zostawiony. Nie muszę mieć przyszłości, bo zostałem zostawiony. Etcetera etcetera

Nie wiem kto zawinił, nie wiem co o tym myśleć. Nie czuję się ani dobrze, ani źle. Istnienie zdaje się być równie pociągające, jak niebyt. Chętnie słucham muzyki. Tylko to pozwala mi siebie pozytywnie oceniać. Dajcie mi punkt podparcia, a będę dobry!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz