sobota, 3 marca 2012

Problem rozwiązany

Tomasz odkrył powód swoich niepowodzeń na przestrzeni ostatnich 48 godzin. Zabrakło mu to trochę czasu, bo już od początku czuł, że coś jest nie tak. Żeby nie wprowadzać niepotrzebnego suspensu, ujawnię od razu, że przyczyną jego męczarni, jak mu się pierwotnie wydawało, wewnętrznych jest szampon, który tata przywiózł mu z Izraela. Szampon z minerałów z, a może, z nad morza martwego. Już kiedy go zobaczył, wiedział, że nie może mu zaufać. Prawda jest taka, że nie idzie tu o to, że nie ufał on temu konkretnemu szamponowi. Po prostu, po 19 latach doświadczeń Tomasz nabył uprzedzeń do wszelkich szamponów, poza niebieskim Herbal essences, który służy mu od niepamiętnego czasu. Znaczy to ni mniej, ni więcej, że natura cierpień była, mimo wszystko, zewnętrzna. A przynajmniej, tak się Tomaszowi wydaje. Szampon ten zadziałał na niego, jak klątwa, bowiem od 48 godzin nie znalazł w sobie siły, aby ponownie umyć włosy. To również przez niego był wśród ludzi, których żywi tak dużą sympatią, a nie mógł im tej sympatii przekazać. Co więcej, był nieustannie spóźniony. Był też zaspany. Zaspany do tego stopnia, że zasnął wtulony w swoją ulubioną osobę, mimo że wolałby z nią porozmawiać, niż zasypiać w nią wtulony. Zasadniczo, nie miałby nic przeciwko zasypianiu w nią wtulony, gdyby z nią wcześniej porozmawiał. A kiedy ona poszła, Tomasz znowu spał. Nieprzyzwoicie długo. A wiedział, że ma co robić. Spędził też bardzo przyjemny wieczór przy komputerze, rozmawiając z bardzo uroczą zuzią, którą niewątpliwie cechowała dobra dyskusyjna forma, choć deklarowała, że jest zgoła inaczej. Pewnie nie wyczuł tego  z powodu szamponu. W międzyczasie zajadał się ulubioną babciną sałatką jarzynową. I cierpiał. Nie tylko pomiędzy każdą z uroczych rzeczy, ale i w trakcie. Potem już tylko cierpiał i zrobiło się nieprzyzwoicie późno. Miał już iść spać, kiedy uświadomił sobie, czemu jego życie od bliżej nieokreślonego czasu jest takie nieudane. I wtedy szampon znowu zaczął go męczyć. Stwierdził nawet, że gdyby zamiast umyć włosy szamponem z Izraela, wypił piwo z Izraela, cierpiałby mniej. To był dosyć komiczny wniosek, z racji tego, że lepiej myć włosy niż pić piwo. Zazwyczaj. No ale problem rozwiązany.

Tłumaczy się ten Tomasz czy odkrył sedno swoich niepowodzeń? Jedno jest pewne, niedługo będzie można go spotkać pod prysznicem. Oczywiście zakładając, że zapomni się pod tym prysznicem zamknąć. Chociaż pewnie, byłoby mu całkiem do śmiechu, gdyby ktoś był na tyle zdesperowany, żeby wyłamać drzwi do łazienki, celem spotkania go pod prysznicem. Ale spotkania nie podejrzenia, bo podglądanie kogoś pod prysznicem, nie dość, że wcale chyba nie jest tak atrakcyjne, jak mogłoby się wydawać, to jeszcze świadczy o dużej interesowności podglądającego. Chociaż w sumie niekoniecznie. Tego nawet narrator nie wie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz