sobota, 3 marca 2012

ale ze mnie pierdoła

Dzieje się dookoła mnie, a ja potrafię się tylko głupkowato uśmiechać do tego, jak słabo radzę sobie ze wszystkimi ważnymi momentami mojego życia. Ale niedługo tak pociągnę. Bo w pewnym momencie zaczyna się zazdrościć znajomym, którym się chce. Ja lubię mówić, że mi się chce. Raczej źle to o mnie świadczy. Czas na wprowadzenie się w ryzy. Na razie bardzo mnie to śmieszy, ale rano będzie niedobrze, jeśli nie podejmę poważnych kroków w pościgu za szacunkiem społecznym. No i wtedy znowu nikt mnie nie będzie lubił. Z drugiej strony, teraz też robię z siebie chodzący brak czasu, co definitywnie nie rodzi sympatii. I gdzie tu szukać stałości. Albo w jedną, albo w drugą. W kwestii zmian bardzo liczę na poniedziałek, ale może niedziela czymś mnie zaskoczy. Nie dojrzałem do rzetelnej pracy. Jeżeli ktoś go czyta - niech wie, że mam go na uwadze i z jednej strony, bardzo chcę przeprosić za brak poruszania tematów w jakikolwiek sposób istotnych, a z drugich podziękować za jego obecność - mam cichą nadzieję, że bicie się w pierś dobrze wpłynie na moją osobę. W sumie to wypadałoby podziękować idei wirtualnego społeczeństwa, bo to dzięki niej, nawet w obliczu braku czytelników, mogę przywiązywać jakąkolwiek wagę do słów, które tu publikuję. Lubię ten stan, ale podskórnie czuję, że nawet na to proste uczucie nie zasłużyłem. Idę wziąć prysznic, może kosmiczna świadomość będzie trzymać za mnie kciuki. A może chociaż pojedyncza osoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz