poniedziałek, 21 lutego 2011

znowu się krzątam

po pustym mieszkaniu. Na razie wszystkie moje wysiłki skupiają się na tym, aby dobrze się poczuć. Momentami nawet doprowadzam się do pożądanego dobrego samopoczucia. Na razie najlepsze co osiągnąłem to zażycie ulubionej tabacznej mieszanki i słuchanie muzyki z zamkniętymi oczyma. Ale czy emocjonalne wahania mogą być celem samym w sobie? Cykliczność jest naturalnym porządkiem świata, ale nie umiem dostrzec w niej celu. Lektura Siddharty Hessego tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Dygresyjny charakter moich myśli nie pozwala mi nawet na stworzenie spójnego przekazu. Co gorsza takiego, nie mogę uznać go za sensowny i  wnoszący cokolwiek dla innych.

Myślę, że lektura książki "Kandyd, czyli optymizm" byłaby dla mnie bardzo pożyteczna ze względu na wnioski, jakie wysnuwa. Niestety, miałem okazję wysłuchać prezentacji streszczającą przekaz w niej zawarty, co skutecznie zniechęca mnie do czytania wspomnianego dzieła Woltera. W każdym razie jestem na etapie wiary w to, iż praca może okazać się niebywale pomocna w zaakceptowaniu pesymistycznej wizji świata, jaką egzystencja serwuje ludziom refleksyjnym.

Obejrzę zaraz jakiś ładny film. Mówiąc ładny, wcale nie myślę ładny. W zasadzie nie powinienem był czegokolwiek myśleć, bo zdecydowanie nie mam zamiaru oglądać filmu, który już widziałem. Tak naprawdę chciałem obejrzeć Dług Krauzego.

Się uspokoiłem.

3 komentarze:

  1. Trafiłam na tego bloga przypadkiem... długo się zastanawiałam, co napisać, jakie emocje tak na prawdę wzbudziły we mnie posty, które przeczytałam(spora większość). Zamiast po mieszkaniu, chciałabym się tak sama krzątać po moim życiu.Bez niczyjej interwencji. Ale długo bym pewnie nie wytrzymała. Wahania nastrojów po prostu są. Od zawsze. Chyba nic się nie da z tym zrobić... może tylko czekać na punkt zwrotny w życiu, aczkolwiek mi bardzo skutecznie pomaga terapia fotograficzna.


    PS.Zyskałeś chyba jedną stałą czytelniczkę więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, strasznie mi miło, że chciało Ci się poświęcić trochę czasu na czytanie mojej grafomanii. Cieszę się też bardzo, że w inteligentny sposób się do tego odniosłaś, bo dziś stwierdziłem niezadowolenie z braku poczucia spójności w większości postów (wcześniej chyba też to napisałem).

    Przez terapię fotograficzną rozumiesz fizyczne robienie zdjęć czy jakąś mniej lub bardziej złożoną metaforę z wydźwiękiem ~carpe diem?

    Wahania oczywiście są, ale zastanawiałem się, czy ma sens czynić z nich cel? Na pewno w jakiś sposób wpływa to na efektywność naszej osoby, czasem możemy stać się komuś ciężarem, ale na chwilę obecną uważam, że przeżywanie nieskażonych niczym emocji jest jednym ze sposobów, aby dotknąć esencji naszego istnienia.

    @PS. strasznie mi miło, postaram się podziękować regularnością wpisów:S

    OdpowiedzUsuń
  3. E tam, gdyby nie wciągało, to bym nie czytała, a na prawdę jest co. Jeśli chodzi o zadowolenie - chyba każdy, kto pisze ma takie momenty. Ja kiedyś skasowałam 15 stron w porywie takiej chwili.

    Terapia fotograficzna - wychodzę na ulice miasta, idę tam gdzie mnie poniesie, fotografuje to co mnie otacza. Próbuje wczuć się w życia mijających mnie ludzi, wyobrazić sobie ich historię. To pomaga. Mogę chociaż na chwilę zapomnieć o swoich problemach. A z drugiej strony jest też relaksujące.

    Moim zdaniem, nie ma sensu czynić z nich sensu. To tylko stan. Wiesz, znam ludzi którzy nazywają to 'ujadaniem', swego rodzaju ciężarem, jak to ujmujesz. Ale ja nie tak to widzę.

    Co do regularności, powodzenia, mi się nigdy nie udawało, coś mnie zawsze absorbowało, dlatego nie prowadzę już bloga. Ostatnio nie miałam nawet czasu na porządne łowy z aparatem. :(

    OdpowiedzUsuń