niedziela, 12 sierpnia 2012

List

Hej,
Dziękuję bardzo za twój ostatni list. Przepraszam, że się nie odzywałem, ale miałem dużo do roboty.
Znowu siedzę w oknie po nocy tak jak zwykłem to robić, słucham tej muzyki co kiedyś i myślę co u Ciebie. I mówiąc znowu, wcale nie mam na myśli, że dawno tego nie robiłem, choć tak właśnie może się wydawać. Bo tak naprawdę robię to regularnie. Słusznie zauważyłeś, że dawno nie rozmawialiśmy na poważne tematy. Niby ostatnio udało nam się wyjść z tego stanu, ale chyba nie było w tym namiastki bliskości takiej, jakiej którykolwiek z nas mógłby chcieć.
Siedzę tak i ostatnimi dzisiejszymi siłami zastanawiam się jak teraz na mnie spoglądasz. Bo zachowujesz się dokładnie tak, jak można by od przyjaciela oczekiwać. Mimo to niepokój we mnie narasta. Boję się, że w dużej mierze jestem źródłem tego, co teraz obserwuję. A obserwuję to, co jakiś rok temu. Wiesz, o co chodzi. Zmieniam się, Ty też? Ja chyba nigdy takim nie chciałem być, a jednak dobrze mi. Z niejasnych przyczyn zacząłem twardo stąpać po ziemi. To może wkurzać, sama perspektywa tego była dla mnie niepokojąca, a teraz jestem chyba po drugiej stronie. Porozmawiałbym.
Na razie kończę, bo mi się kończy czas, liczę na szybką odpowiedź. Co u Ciebie, rodzina zdrowa? Zapraszam do Warszawy w wakacje.
Z wyrazami szacunku i kumplowskiej tęsknoty,

twój Tomasz

P.S. pozdrów brata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz