środa, 14 września 2011

Weltschmerz;S

Zacząłbym od tego, że to dziwne, ale mój nastrój podlega chyba jakimś niebywale racjonalnym prawidłom i, o dziwo, całkiem nieźle daje sobą manipulować. Dzisiaj dla przykładu pomyślałem, że jestem zbyt zadowolony. Wyciągnąłem książkę z plecaka, nielichą, zresztą. Poczytałem na przystanku. W autobusie też poczytałem. A kiedy z niego wysiadłem, słońce zaczęło zbyt boleśnie przypominać mi o przymiotach mojego istnienia. Pół godziny wśród książek nie zmieniło nazbyt tego stanu. Pomyślałem o jedzeniu i spaniu. Trochę kopnęło mnie to, że nie jestem pierwszy, który tak próbuje uciec od problemu. Ale w sumie tylko trochę. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Powróciłem do tradycji gnicia. Próbowano mnie przywołać do porządku, niezbyt zdecydowanie, ale jednak wystarczająco. Potem zacząłem atakować ludzi swoją potrzebą bliskości. Problem polega na tym, że zawsze, gdy jest ona we mnie zbyt silna, rozmawiam z nimi, tak jak z moim drugim ja, do którego śmieję się w duchu. I chyba nikt za bardzo go nie lubi, a przynajmniej nie chciałby nim być, bo dyskusje takie szybko się kończą. A przecież to prawie ja. I kto tu czego winny?

Nie wytrzymuję już tego dnia. Idę się powiesić na podręczniku od matmy i położyć spać jak najpóźniej.



Posłowie:

Epikurejczycy nie bali się śmierci. Ja nie boję się smutku. Kiedy go nie ma, jest spoko. Kiedy jest, można przelać go w lepszą lub gorszą twórczość, przez co też jest spoko. A najfajniejsze jest to, jak bardzo nie znoszę życia, a jednocześnie całkiem je uwielbiam.


5 komentarzy:

  1. z paradoksu mnie Panie utkałeś, paradoksem dobijasz mnie. mieć króliczka, czy gonić króliczka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jakie to piękne, coraz częściej kontempluję taki stan rzeczy! W zasadzie to chyba moja wiara w ogóle wynika w dużej mierze z poczucia własnej śmieszności w stosunku do absolutu. Odpowiem trywiałem, że gonić, ale może to kompleks młodego wieku:S

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  3. mówiąc o kompleksie młodego wieku, demaskujesz fakt, iż wcale go nie masz, to poza na niedopasowanie do lat w których przyszło Ci żyć?
    Co do śmieszności w stosunku do absolutu... Śmieszniejszy jest niebyt absolutu w stosunku do bytu maluczkich, przynajmniej w moim mniemaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To też całkiem zabawny punkt widzenia. Ale naprawdę nie wiem co broni tę śmieszność podnieść do absolutu i całkiem się z nią polubić. I nie chodzi nawet o bytność bądź brak bytności Boga, a o ludzką potrzebę takiego kumpla-mentora, na którego zawsze liczyć można, jakkolwiek brutalnym by nie był:S

    OdpowiedzUsuń
  5. powiedzmy, że jestem na etapie dogadywania się sama z sobą :) Czasem się pokłócimy, czasem jedna na drugą się obrazi i umilknie na tydzień, czy dwa, ale ogólnie dobrze nam razem. Napisz coś nowego, bo cisza tu.

    OdpowiedzUsuń