czwartek, 24 marca 2016

*

Warszawa dokładnie tak smutna jak śmierć w rodzinie.
Warszawa tak smutna jak to, że słabości zdarza się maskować butą.
Warszawa tak smutna jak ciało, które cieszy się na wiosenne słońce.
Warszawa tak smutna jak nie aż tak stary stary kot w kartonie po nowej torebce.
Warszawa tak smutna jak samotne szlajanie się godzinę z piwem przed koncertem.
Warszawa tak smutna jak to, że nikt mi nie mówi o tym, co należy do istoty ludzi bliskich; precz z istotą.
Warszawa tak smutna jak okolicznościowe spotkania, na których nie sposób się zbliżyć na odległość dwóch łokci do tematów naprawdę ważnych.
Warszawa tak smutna jak chwile naszego najbardziej teoretycznego nastawienia, w których zdarza nam się kwantyfikować po istotach; chodzi o istotne cechy, zdarzenia, czy chociaż momenty.
Warszawa tak smutna jak doszukiwanie się informacji kluczowych: gdzieś między słowami sporadycznych podań rodzinnych.
Warszawa dokładnie tak smutna jak brak miłości tam, gdzie najbardziej chciałoby się ją mieć.

Niektórzy twierdzą, że jakby się uprzeć, to wszystkie ludzkie emocje da się wypisać w punktach i tych punktów będzie nie więcej niż sześć. Ich zdaniem reszta to tylko kombinacje tych uczuć z listy. Ja ciągle nie jestem pewien, czy istnieją w ogóle emocje poza Warszawą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz