niedziela, 3 marca 2013
trzy dni z alkoholem
Od czterech godzin próbuję zaczepić się na czymś w obrębie mojego pokoju i terytoriów przyległych. Proste gierki na kompa, notoryczne mycie zębów, wsłuchiwanie się w bąbelki z żywca zdroju (przyjemne), referat na studia i docelowo spisanie oświecenia, które rzekomo przejść miałem poprzedniego dnia. Czuję, że jedynym zadaniem, jakie przede mną stoi jest napisanie czegoś o tym małym świecie, którego czuję się członkiem. Michał głośno mówi o 4 osobach, ja pod skórą czuję, że w możności jest ich więcej, ale czas mija, a realizacja nie następuje. Ludzie doskonali, najbardziej pomijani w historii słowa pisanego. Z rodzin, które w byciu rodzinami osiągnęły wszystko co się dało. Jakąś parę drzwi, dwa zakręty i piętnaście metrów dalej przysypia do smażonego łososia w telewizorze moja mama. A ja w swoim zagubieniu palę papieroski i z każdym kolejnym boję się, że przy kolejnej wizycie w łazience spróbuje nakłonić mnie do snu, przyłapując syna na gorącym uczynku. Dobrze wie, że palę, dobrze to znosi w sferze milczenia. Prawdopodobnie najbardziej by chciała przeczytać to, co tu piszę, ale jej zabroniłem. Tylko tyle dobra mogę z siebie wykrzesać po doświadczeniach, taki ze mnie Demiurg.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz