Spadła na mnie gwiazda
prawdziwa
niegdyś gwiazda
bez miejsca na moją
dziecinną po ojcu
naiwność
dzisiaj cierpi z nie mniejszym urokiem
upajam się chwilą
jedną z wielu tego dnia
pięknych osób chwilą
kolorów dobranych butów
wytartych
w bólu odeszła fizycznym jak przyszła
spojrzałem
Trochę tak
jak w tęsknocie matki
z dziećmi w dym mojego
papierosa wjeżdżają wózkami
wspominać
TE CZASY
kiedy w nie wierzyłem
i zobaczyłem
pupę wydatną jak nigdy
i czy to moje oczy czy
jak w japonskim komiksie
szczuplutkie nóżki
już nigdy nie będą takie
liczby nie kłamią:
budujesz gmach
podziel proces na nieskończoną liczbę kroków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz