niedziela, 2 czerwca 2013

hono

Woda w czajniku szumi, ale jeszcze nie bąbluje, ja zaniepokojony chodzę w kółko, pomimo wygodnych ciuchów, stanie w dosyć modnej kuchni przyprawia mnie o dreszcze. Wspinam się delikatnie na palce, potem na pięty, potem na wyprostowanych rękach zawieszam się ponad zimnym blatem, by bezsilnym w końcu zejść na kolana, wspiąć się z powrotem na wysokość blatu i znowu klęknąć. ‘Honor, honor, honooor’ jęczę sobie, nazywając to, co straciłem.

Boję się wracać z kawusią. Mój dom jest pełen luster. Boję się ponownie zobaczyć, to z czego zdałem sobie sprawę już w okolicach południa. Moje rysy łagodnieją, zwiększa się rozstaw oczu, w których próżno już szukać jakiegokolwiek wyzwania. Włosy, co prawda, układają się, ale zupełnie nieciekawie. PRZTYK, woda gotowa, zalewam kawę, uzyskując roztwór nasycony, jakby miało mi to w czymkolwiek pomóc. Jest ciemno, w sumie. Wracam. Błąd. Hooonor, hooonoor. Przed moimi oczyma niewinna buzia człowieka, którego nie powinno być. Czemu mi się to zdarzyło.

Dopalają papierosy, czerwonego i białego. Nie mogą być zbyt głośni, żeby imprezowicze nie zdali sobie przedwcześnie sprawy z ich przybycia. Tomek się krępuje, wie że to nie jego miejsce, choć, jak zazwyczaj, dosyć butnie przekonany jest, że zrobi na kimś wrażenie. Z jego obskubanej lnianej torby wystaje zieloniutki szczypior cebuli dymki, co, gdyby nie nerwy, wydałoby się Tomkowi wystarczająco pociągającym elementem jego osoby traktowanej jako sumę człowieka i stylówy. Zuzia cierpiąca, ale spokojna. To ona prowadziła, nie będzie dzisiaj piła. Bez większego zastanowienia wyrzucają żarzące się jeszcze kiepy do kosza w altance śmietnikowej, choć woleliby do lasu. Zresztą Tomka ubolewanie nad nowymi regulacjami kwestii śmieciowej znajduje upust na imprezie: po 3 piwach proponuje, żeby wystawić śmieci na klatkę schodową. Po czterech powiedziałby, że na wycieraczkę sąsiada, ale zanim do tego doszło, zaczął pić wódkę.

Gdy już wyszło na jaw, którzy z gości są mięczakami i nieprawdziwymi przyjaciółmi, towarzystwo zebrało się na balkonie. Muzyka cicho, ale nie za głośno. Nie za ciekawa też, ale nie jest już chyba modnym narzekać na muzykę na imprezach.

xxxxxxxxXXXXxxxxx
xxxxxx
xXXXxx
xxxxx
xxzXX

-halo?
-to chyba koniec mojej dobrej formy, lecę w dół
-to niedobrze


2 komentarze: