piątek, 13 września 2013
Przepraszam
Przepraszam, że tak dużo czasu minęło zanim pojawiła się u mnie choćby iskierka samoświadomości. Niby tak jest zawsze, ale tym bardziej boli, że właśnie powtarzalność powinna być kluczem do unikania kolejnych błędów. KŁAMIESZ, KŁAMIESZ, TY CIĄGLE KŁAMIESZ. Tak kiedyś komuś powiedziałem, a słowa nie wybaczają. Czy naprawdę tylko obojętność nie będzie się mściła? A może to właśnie kosmiczna równowaga racji i braku racji. Ciągłości tak bardzo pragnąłem niejednokrotnie, a teraz z radością oderwałbym się od wszystkiego co robię, od wszystkiego, co nieuchronnie skieruje się przeciwko mnie. Przeraża świadomość, że naprawdę niedługo ta paskudna publiczna spowiedź przestanie wystarczać. Odraża mnie fakt, że oczyszczenie mogłoby przyjść tylko z treściami, które zabiorę ze sobą do grobu. Cierpienie stopniowo, ale nieodwracalnie przeradza się w nieustający strach. A to on każe mi walczyć na łokcie ze światem. A potem łokciem w brzuch, łokciem w oko dostaję. Gong, chwila wytchnienia z tytułu sentymentów, które ludzie dużo piękniejsi ode mnie z niejasnych przyczyn do mnie odczuwają, a może tylko chcieliby odczuwać i dlatego się oszukują. No i pusto jest. Bez konsekwencji, bez jakichkolwiek podniet, wszystko w sferze deklaracji. Szeroki uśmiech na ustach i napawanie się status quo. Ciągle knuję, od drobnych przeinaczeń się zaczyna, za dużo mówię. Przepraszam, przepraszam w noc przed. Noc-przed tak straszną, jak i cenną. Cieszę się, że tak trudno będzie mi Cię ciągnąć na dno na odległość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz