Wszystko było kiedyś
Frytki
*Jedząc w
McDonald’s, nakładał keczup na poszczególne frytki bezpośrednio z plastikowego
opakowania.
**Wracaliśmy
samochodem z OFFa. Zaczęliśmy myśleć o jedzeniu. Ktoś zaproponował McDonald’s,
co spotkało się ze sprzeciwem wegetarian (w tym mnie). Zasugerował, że przecież
możemy jeść frytki.
Gry
*Miałem go za
bezwzględnego gracza. Jak powszechnie wiadomo, prawie zawsze ogrywał gości,
których zapraszał na granie. Któregoś razu wykonałem bardzo agresywne
posunięcie, które ostatecznie doprowadziła mnie do wygranej. Było zupełnie w
granicach zasad, tylko nieco niemiłe wobec innych graczy. Z wyrzutem spytał, czy
naprawdę chcę to zrobić, bo nie o to chodzi w tej grze. Powiedziałem, że tak,
że mi chodzi o wygraną. Do końca wieczora był widocznie urażony.
**Czasami nie
chciało mi się chodzić do niego na gry. Brakowało mi przy nich rozmów
niezwiązanych z rozgrywką. Poskarżyłem się kiedyś na to Z, która mu to
przekazała. Zaprosił nas niedługo później na obiad.
***No ogólnie
chyba nigdy za bardzo mi się nie chciało grać w gry z nikim innym niż on.
Herbata
Pewnego razu, gdy
przyszedłem coś od niego pożyczyć, spotkałem go malującego sufit w przedpokoju.
Poprosili go o to rodzice po tym, jak oblał rzeczony sufit herbatą.
Kanapka
*”Nie chcę kupować
kanapki z Subwaya, bo mogę sobie zrobić taką samą w domu.”
Księżyc
*Byłem z kilkoma osobami na koncercie
Księżyca. Po koncercie wspomniałem, że mówił, że jedna z pań z zespołu uczyła
go angielskiego w Batorym. G się obruszyła, że ohoho, to właśnie taka typowa
informacja na temat dorastania w Warszawskim liceum. Następnego dnia
dowiedziałem się, że nie żyje.
Muzyka
*Pierwszą
piosenkę, którą pamiętam, że puścił w moim towarzystwie była EPka „Rawwar” Gang
Gang Dance. Było to u M, na kilkanaście dni przed śmiercią kapitana Beefhearta.
**Niedługo
później puścił „Hounds of love” na imprezce u K. Nie pasowało mi to do niego,
ale od tamtej pory żadne jego wybory muzyczne mnie nie zaskakiwały. (Tego lata
ktoś za oknem puszcza „hounds of love” na cały regulator.)
***Jako
nastolatek stworzył kilka składanek CD, nazwanych kolorami, po różnych wersjach
Pokemon. Wydaje mi się, że kiedyś pozwolił mi je zgrać na starego kompa. Mam
nadzieję je kiedyś odkopać.
Narkotyki
*Chciał kupić
narkotyki, więc poszliśmy na przyjęcie, na którym ktoś je miał. Poznałem tam H,
bo to było w jego domu. Wyszliśmy po niespełna godzinie. Dopiero sporo później
zorientowałem się, że byli tam głównie ludzie, z którymi on się blisko trzymał.
**Kupowałem mu
kiedyś narkotyki. Spóźniłem się z tego powodu na kolokwium i musiałem je potem
poprawiać.
***Kupowałem
kiedyś narkotyki od chłopaka, z którym się pokłócił, bo uznał, że tamten go
oszukuje. Tamten chodził do gimnazjum z moim kolegą z podstawówki.
Proszek mango
*Podczas krótkiej
rezydencji na Białołęce zaprosił nas na obiad. Zrobił pyszne danie w stylu
curry, niestety z mleczkiem kokosowym, którego staram się unikać. Tajnym
składnikiem było kwaśne sproszkowane mango, po które specjalnie pojechał do
specjalistycznego sklepu. Chciał nam oddać resztę opakowania, bo nie był pewny,
czy będzie miał sporo okazji do użycia go w przyszłości.
Przyjęcia
*Absolutnie
zawsze zgłaszał się do pomocy w przygotowywaniu przyjęć.
**Prawie zawsze
wychodził z nich zdecydowanie za wcześnie.
Rower
*Nie umiał
(chciał? mógł?) jeździć na rowerze.
Słowa
*Słowo „rowerowe”
zawiera dwukrotne powtórzenie sylaby „rowe.”
**Bo „doktor” to
tytuł naukowy, a „doktór” to lekarz.
***Bardzo lubił
Halę Wola. Chyba dlatego, że jej nazwa rzekomo się rymuje.
Spacer
*W liceum obaj
późno się kładliśmy spać i wiedzieliśmy to o sobie nawzajem. Pewnego razu
napisał do mnie o pierwszej w nocy, czy nie chciałbym się spotkać. Odmówiłem,
bo byłem zmęczony. Napisał „proszę.” Zgodziłem się i było bardzo fajnie.
Pamiętam tylko jeden inny przypadek w moim życiu, gdy ktoś mnie poprosił, żebym
coś zrobił, pomimo deklaracji, że nie chcę. Też było fajnie.
Świnki Morskie
(a.k.a kawie)
*Zorganizował
kiedyś przyjęcie in memoriam swojej świnki, Tosi Prosi. Punktem
kulminacyjnym – planowanym oryginalnie na północ, a odbywającym się w końcu około
drugiej w nocy – było przywrócenie Tosi Prosi do życia. Polegało na spożyciu
placka mięsnego sporządzonego przez niego, będącego raczej górą ciasta wypchaną
pięcioma rodzajami mięsa.
**Ostatni raz
mieliśmy się zobaczyć w zeszłe wakacje. Odwołał na 20 minut przed umówioną
wizytą, mówiąc, że musi sprzedać klatkę dla świnki morskiej.